Ostatnio poruszyłam dość "delikatny" temat. Mówię tutaj o akceptacji samego siebie. Nie chodzi tu tylko o wygląd ale również o cechy charakteru. Dzisiaj zagłębię się bardziej w to pierwsze. A no właśnie! Wygląd. Czy nie jest w dzisiejszych czasach jedną z ważniejszych rzeczy na które, zwykle zwracamy uwagę? Myślę, że tak. Większość z nas ocenia innych po tym jest nasza "szerokość". Teraz można zaobserwować modę na bycie "FIT". Co oznacza ten skrót? Jest to słówko pochodzące od "fitness", czyli różnej aktywności fizycznej.
Moda na bycie szczupłym jest już z nami około 2-3 lat. Sama codziennie staram się dostarczać organizmowi przynajmniej 15 min ruchu dziennie. Zmuszenie się do wysiłku fizycznego, jednak wymaga od nas dużej samodyscypliny. Stanie przed lustrem w dresach nie zrobi z nas szczupłej, pięknej i długonogiej modelki. O nie, nie! Tego się nie spodziewajmy, jak to moja koleżanka zwykle mawia: żeby wyglądać jak kociak, musisz spocić się jak świnia. To jednak święte słowa.
Warto zastanowić się jak zostać "FIT"? Wiele osób odpowiedziałoby, bez zawahania - no jak to jak? Zacząć ćwiczyć! A tu was zaskoczę, bo jednak ruch to nie wszystko!
Ćwiczenia to tylko 30% sukcesu, cała reszta dociągająca do pełnej stówy, leży w naszej lodówce. Nic nie da jeśli będziemy katować się ćwiczeniami, jeśli zaraz po nich napijemy się coli.
Żeby zmienić ciało, trzeba poprzestawiać sobie trochę w głowie. Zgadza się - w głowie. Trzeba nastawić się na dość długie, wyczerpujące ćwiczenia. Nie łatwo jest zacząć się ruszać, ale jak już zejdziemy z tej kanapy z okruchami chipsów, to już sukces.
Czas to nasz przyjaciel. Nie od razu Rzym zbudowano! Na pierwsze efekty trzeba czekać przynajmniej dwa tygodnie. Nie oszukujmy się, jeden trening nie zrobi z nas lekkoatlety.
Pierwszy krok. Ważne aby się nie zastanawiać, ruszać do boju. Pierwszy trening będzie dla nas katorgą, to nie zbieranie kwiatków na łące i sielanka. To ciężka robota! Ale z każdym treningiem będzie nam łatwiej.
Stały friendzone z warzywami i owocami? Warzywa i owoce mają wiele witamin, warto je jeść chociażby ze względu na to. Na pewno nie zaszkodzą w diecie.
Dieta! To aż 70 % naszego sukcesu. Nie bójmy się jej, to jedzenie tylko zupy kapuścianej przez miesiąc. Jest wiele przepisów i jednocześnie świetnych blogów, czy stron z "FIT" przepisami. Z pewnością coś dla siebie znajdziecie.
Kolega/koleżanka. Jeśli ktoś znajomy ćwiczy, czy biega warto zapytać go o kilka rad, łatwiej mieć kogoś takiego przy sobie. Na pewno wesprze w chwilach zwątpienia.
Odpowiedni dobór ćwiczeń. Nie katujmy się ćwiczeniami dla kulturystów! Nic nam to nie da. Trzeba ćwiczyć z głową.
Ćwiczenia w budynku, czy na świeżym powietrzu? Wybór należy do nas. Ja osobiście wolę ćwiczyć w domu, niż na siłowni. Nie ograniczają mnie godziny otwarcia. Możemy też biegać na świeżym powietrzu jednocześnie się dotleniając.
Wytrwałość i wiara w siebie. O tak! Tego potrzebujemy bardzo wiele i dużo cierpliwości!
Kochana, masz całkowitą rację! Najtrudniej jest zacząć, pierwszy tydzień/dwa będą ciężkie ale myślę, że jak się widzi efekty swojego trudu, to to jeszcze bardziej nas motywuje ;) No i najważniejsze to się nie poddawać!
OdpowiedzUsuńP.S. Świetny post - jak zawsze :-*
Ja bym powiedział, że kluczem do sukcesu jest silna wola i motywacja. Ale dieta i ćwiczenia, naturalnie, to wtedy, gdy już zaczniemy. Mnie się najlepiej rusza, kiedy gram np. w piłkę z kolegami. Jest to przyjemnie, ale zawsze w myślach mam myśl o kontuzji- lęk to straszna rzecz... Carpe diem, jak to powiadają. Lub memento mori...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
PS. Nie wiem czy mam Cię powiadamiać, czy też nie (ostatnio mnie jednak "ochrzaniłaś" :) ), ale wstawiłem nowego posta.
Nie wiem czemu na bloggerze nie wyświetlają się Twoje posty. Muszę do tego usiąść.
UsuńMasz rację, kontuzja to straszna rzecz. Sama mam poważną kontuzję kolana i ciężko mi biegać dlatego ćwiczę na macie w domu. Jakoś trzeba sobie radzić :)
Już zabieram się do czytania! :)
Świetny post. Interesują mnie tego typu posty, ponieważ od niedawna sama jestem na drodze do bycia fit :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Zapraszam :)
https://aleksisaliss.blogspot.com/
Mam nadzieję, że Ci się uda :) trzymam za Ciebie kciuki!
UsuńBardzo ciekawy post. Ja również staram się być w miarę aktywna fizycznie i ćwiczę. Nie, nie chodzi mi o to by być fit, bardziej chcę poprawić wydolność mego organizmu :) Zwłaszcza że ostatnio jest kiepska. Pozdrawiam gorąco! :)
OdpowiedzUsuńSuper wpis! Widać pasję i zaangażowanie autora
OdpowiedzUsuńZgodze sie w pełni z tym postem! Ja od 2 lat ćwicze z Chodakowską i bardzo wszystkim polecam, efekty szybkie i satysfakcjonujące :)
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com Odpowiadam na obserwacje i propozycje wejść w linki :)
Zgadzam sie w 100% z tym postem. Ja zaczęłam chodzić na zumbe,częściej ćwiczę na wf i też w domu. Pozdrawiam ciepło 😊
OdpowiedzUsuńBardzo fajny post i ładne zdjęcia ciekawe ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy krok jest zawsze najtrudniejszy ;) Ale z koleżanką/przyjaciółką/siostrą to już inna sprawa :)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do przeprowadzenia tego tagu u siebie :) :
http://to-i-owo-nietypowo.blogspot.com/2016/04/tag-wspomnienia-z-dziecinstwa.html
Cieszę się i dziękuję za informację! :)
UsuńSilna wola, motywacja i realizacja małych celów w osiągnięciu tego ostatecznego upragnionego to klucz do sukcesu. Recepta banalna i prosta! A tak niewielu o niej pamięta!
OdpowiedzUsuńNajważniejsza chyba jest odpowiednio dobrana dieta no i silna wola ;)
OdpowiedzUsuńNowy post - zapraszam!
Zaobserwuj jeśli ci się spodoba! ;)
MÓJ BLOG-KLIIK
moj chlopak ma wiecznie ten problem, katuje sie cwiczeniami ale nie chce wgl zdrowo jesc to jest jakas makabra i rece mi opadaja
OdpowiedzUsuńhttp://happinessismytarget.blogspot.com/
Dokładnie, ludziom się wydaje, że pobiegają trochę po czym pragnienie "uciszą" puszką coli. Okej, wszytko jest dla ludzi, ale jak się przyglądam co moi znajomi pochłaniają na przerwach to autentycznie włos się jeży na głowie. A potem słyszę "jestem tak gruba, a przecież biegam codziennie 30 minut" No i co mam jej odpowiedzieć jak właśnie pochłonęła 450 kcl z batonem czekoladowym?
OdpowiedzUsuńJeśli byłabym na Twoim miejscu, to bym jej powiedziała. Wydaje mi się że ludzie nie rozumieją że 70% diety jest ważniejsze, niż te 30% ćwiczeń. Składa się to przecież na 100% sukcesu.
UsuńĆwiczenia to nie wszystko niestety, trzeba zadbać też o dietę ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam :
unnormall.blogspot.com
szczupła jestemod zawsze, ale chcę się lepiej odżywiać :)
OdpowiedzUsuńhttp://mypink-glasses.blogspot.com/
Pierwszy krok jest zawsze najtrudniejszy, ale warto go zrobić by potem być zadowolonym z efektów :)
OdpowiedzUsuńz-pasja-w-obiektywie.blogspot.com
Poruszyłaś tutaj jedną istotną kwestię w walce o nowe ciało, czy też lepsze samopoczucie. Rzeczywiście, priorytetem jest najpierw poukładać coś w swojej głowie, chociażby plan na efekt minimum, może w późniejszym okresie wynagrodzić siebie za osiągnięcie jego. :) Ja jak byłam pierwszy raz na siłowni to przeklinałam to miejsce. Dzisiaj, po przestawieniu swojego nastawienia, zrozumieniu kilku ważnych spraw typu aktywność fizyczna przybliży mnie do wymarzonej figury, to nie wyobrażam sobie tygodnia bez 3-4 wizyt na siłowni. :) Na prawdę, warto zacząć od zmian w głowie, a potem przejść do zmian ciała :)
OdpowiedzUsuńhttp://theviktoria.blogspot.com/
Ciesze się, że są tacy czytelnicy tego bloga jak Ty. Takie szczere komentarze motywują do dalszej pracy nad moją stroną.
UsuńNastawienie, jest pierwszym krokiem do sukcesu. Bez tego, człowiek będzie to traktował jak obowiązek, a nie przyjemność przynoszące "profity". Trzeba być wytrwałym i dążyć do celu.
Jak już się przyzwyczaisz do ćwiczeń idzie bardzo łatwo!;)
OdpowiedzUsuń