Witajcie!
Dzisiaj będzie dość gorący temat. Sesja egzaminacyjna. Każdy student chce ją zaliczyć, a nikt nie zna - ten tekst, słyszę bardzo często.
Idąc korytarzem nagle z dnia na dzień, okazuje się, że uczelnia ma około tysiąc wychowanków więcej niż na co dzień. A w łazience kolejka do kibla większa, niż do lodziarni w upał. Studenci przypominają sobie o uczelni dopiero wtedy, kiedy ustalone są terminy na miliony zaliczeń i egzaminów. Ksera mają utarg roku i podnoszą cenę za skserowanie jednej kartki. Cóż, to można nazwać typową sesją.
Jak ją przetrwać? Dla jednych pytanie proste, lecz dla innych - skomplikowane jak trafienie w dziurkę od klucza po ciemku.
ZAPRZYJAŹNIJMY SIĘ Z KSERO!
Nagle okazuje się, że facet pracujący przy kserokopiarce jest jednym z najbardziej rozrywanych mężczyzn w mieście? Prawda. Warto również się za takim obejrzeć, może wtedy dostaniemy kartę stałego klienta. Wierzcie mi, przydaje się w tym "gorącym" okresie. Skserowane notatki to nie tylko koło ratunkowe, ale też kompendium wiedzy na robienie ściąg.
NAUCZ SIĘ ŚCIĄGAĆ.
Idąc ulicą dostałeś ulotkę, z informacją o kursie skutecznego ściągania? Nie wyrzucaj jej! Schowaj gdzieś głęboko do torby, czy plecaka. Niech leży i czeka na swoje 5 minut w naszym życiu.
Widzieliście kiedyś studenta, który nie ściąga, tylko ze wszystkiego się rzetelnie uczy? No właśnie, ja też nie. Siedzenie obok osoby która wszystko wie, na jednym z gorszych egzaminów i skuteczne ściąganie może się wtedy okazać zbawienne.
NIE MASZ CO ROBIĆ? CHODŹ NA WYKŁADY.
Nawet nie pisz, ale bądź obecny. Śmieszne? A właśnie, że nie. Wykładowcy często "puszczają" listy, które potem pod koniec semestru ratują tyłek, nie jednemu studentowi. A wtedy, trudny egzamin, na który w jedną noc trzeba nauczyć się czterech książek po 200 stron - staje się tylko wspomnieniem.
LANIE WODY
Umiesz opisywać milionami zdań jedną definicję? Znasz wiele synonimów? Super! Wielu profesorków albo doktorków lubi różne określenia na jedną rzecz. Umiejętność opisywania czegoś "na około" zanim trafi się w sedno przydaje się na niejednym kolokwium.
BĄDŹMY KONSEKWENTNI
Sesja to tylko dwa lub trzy tygodnie spinania tyłka, zaliczania i nauki. W tym okresie, może lepiej zastąpić kolejne piwo, kawą? Pobudzimy mózg do czytania po raz 689768975... tej samej sterty notatek. Lepiej nauczyć się od razu, niż odkładać to na ostatnią chwilę.
SELEKCJA?
Gdy okazuje się, że za dwa dni mamy trzy zaliczenia i jeden egzamin. Nie da rady, musimy z czegoś zrezygnować. Dzięki Bogu, to nie walka na śmierć i życie, a jedynie wpis do indeksu. Lepiej jest wybrać zaliczenie i egzamin, do którego się przyłożymy, niż uczyć się "po trochu" i potem poprawiać wszystko. Może się również okazać, że przedmiot nie jest taki zły i lekko "wchodzi" do głowy, dzięki temu unikniemy spania przy biurku, na książce w nocy.
ZASADA 4 x Z
Z apewne znacie tę zasadę: Zrozumieć, Zapamiętać, Zaliczyć, Zapić. Zrozumienie czegoś co było na wykładach czasem bywa dość trudne. Zwłaszcza jeśli właściciel notatek przerysowywał (a nie przepisywał), kolejny 3 linijkowy wzór ze statystyki. Dlatego lepiej czasem zapamiętać wzrokowo mniej więcej gdzie był jaki "ślaczek", przypominający bohomazy przedszkolaków i zaliczyć. Po ogłoszeniu wyników - opić. Nieważne czy zdane czy nie - ważne, że już PO SESJI :-)
A Wy, jakie macie sposoby aby przetrwać sesję?
Większość tych sposób w znam z opowieści mojego członka rodziny, który studiuje finanse i rachunkowość :D Ściągi pod spódnicą to czasami priorytet.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tutti
MÓJ BLOG
Właśnie czeka mnie letnia sesja, która już jest poważniejsza od zimowej :) mam nadzieję, że jakoś dam radę :) a sposoby tu opisane się przydadzą :)
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu żyję w ścisłej przyjaźni z własnym, nowiutkim ksero i jest to przyjaźń nieopisanej siły. ;)
OdpowiedzUsuńJakkolwiek nie jestem zwolennikiem ściągania tak gdy okazuje się, że przedmiot warty 2 punkty ECTS ma wykładowcę stawiającego wymagania niż wszyscy razem wzięci odpowiadający za 7 ECTS sztuka, cóż... Odechciewa się żyć i nie ma innych dróg, jesteśmy tylko ludźmi.
Poza tym konsekwencja i wykłady popieram w pełni. Czasem obecność wystarczy by mieć ułatwiony egzamin - a to ma się go po prostu z głowy, a to złapie się kilka dodatkowych punktów, które uratują nam tyłek.
Skąd ja to znam? Niektórzy wykładowcy, czy nawet doktorzy nie rozumieją tego, że ich przedmioty to tzw. "michałki" którymi zapycha się czas w planie zajęć. Wtedy, tak jak mówisz - nie ma innego wyjścia niż ściągać :) Zwłaszcza, że ta wiedza nigdy nie będzie nam potrzebna.
UsuńPozdrawiam
Studia zaczynam dopiero za parę miesięcy, a już mnie przeraża wizja egzaminów i "mini matur". ;) U mnie często sprawdza się zasada "zapamiętaj, zdaj, zapomnij". Niektórych rzeczy po prostu nie warto pamiętać i swoją pamięć poświęcić na inne, ważniejsze tematy. Lanie wody też jest dobre, sprawdziło się na ustnej maturze. :)
OdpowiedzUsuńStudia to półroczne wakacje i po nich bezpośrednio, trzy tygodnie ostrego zakuwania. Tak jak to nazwałaś "mini matura". Nie masz co się bać, zobaczysz jak jest fajnie i ilu można ciekawych ludzi spotkać, nawet idąc ulicą :)
UsuńPozdrawiam
Przydatne rady ^^ Ja robię podobnie tyle, że nie jestem na studiach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
bloogpseudoarytstyczny.blogspot.com
Ja na przykład nie popieram ściągania i nie ściągam na studiach (oprócz tego znam dziewczyny studentki, które też nie ściągają) :) Nie popieram czwartego Z - zapić. Bardzo ważne jest chodzenie na wykłady. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa też nie ściągam. ;)
UsuńPrzyznam, że nie znałam zasady 4 x z bo za moich czasów znana była inna tzw. 3 x z - zakuć, zaliczyć, zapomnieć ;) Sprawdzało się to zwłaszcza w przedmiotach żle przez nas tolerowanych, żeby nie powiedzieć niepotrzebnych. No ale jeśli chodzi o ważne przedmioty zasada 4 x z jest zdecydowanie lepsza. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTaka jest już natura studentów. Lubią celebrować chwilę, nieważne jaka ona jest. Studia potrafią wielu zasad nauczyć. Od najlepszych, przydatnych, po te najmniej potrzebne i nawet - niestosowne.
UsuńPozdrawiam
Za rok idę na studia, takie rady są dla mnie bardzo przydatne :) Napewno wezmę pod wagę chodzenie na wykłady, bo szkoda byłoby później siedzieć i samemu zakuwać w domu
OdpowiedzUsuńhttp://nazywamsiemilena.blogspot.com/
Już jakiś czas trwają terminy 0, więc ja swoje egzaminy pozdawałam w tych terminach i nie narzekam, było miło i przyjemnie, ale może dlatego, że wszystkie przedmioty lubię i łatwo jest mi się ich nauczyć ;)
OdpowiedzUsuńjak dobrze, że już studia mam za sobą ;)
OdpowiedzUsuń❤️ 💙
A ja nigdy nie ściągałam na studiach :D
OdpowiedzUsuńtaki o przypadek jeden na milion :D
Nie no mam sporo znajomych, którzy nie ściągają... i jakoś żyjemy.
Co jak co ale w laniu wody jestem mistrzem <3
Dziś jest wiele sposobów, by sobie w nauce i egzaminach pomoc, internet temu najbardziej służy. Za moich dawnych czasów, kto nie umiał maczkiem pisać i ściągać, musiał się po prostu nauczyć tak by zdać, inaczej semestr zawalił. Życzę pomyślności i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPisanie maczkiem na ściągach, do tej pory jest dość popularne. Często jednak zastępuję dłonie, komputer. Jestem zdania, że jak ktoś nawet napisze ściągę, ale własnoręcznie to coś będzie już umiał na kolokwium lub egzamin.
UsuńPozdrawiam.
To wszystko mam niestety dopiero przed sobą :D Jestem tegoroczną maturzystką :D
OdpowiedzUsuńW ściąganiu to jestem mistrzem :D
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com Odpowiadam na każdą obserwacje i propozycje wejść w linki :)
Na moich studiach by nie przeszło - zwłaszcza lanie wody.
OdpowiedzUsuńMądrze piszesz. Niestety na temat studiowania się nie wypowiem.
OdpowiedzUsuńhttp://werablogerkaa.blogspot.com/ Zapraszam
ja pracuję i póki co nie wybieram się na studia ;)
OdpowiedzUsuńZ perspektywy czasu wspominam sesje jako owszem, uciążliwe, ale również mega wzmacniające więzi z przyjaciółmi. W końcu to z nimi wtedy spędza się najwięcej czasu! :))
OdpowiedzUsuńStudiowanie jako takie mam już dawno za sobą, ale do dzisiaj nie widzę sensu powiedzenia zdać i zapomnieć. To po co marnować czas na studia? :)
OdpowiedzUsuńŚwietny artykuł! :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że temat sesji jak narazie jeszcze mnie nie dotyczy.. :) Mogę cieszyć się wakacjami w pełni.
OdpowiedzUsuńStudia czekają mnie za parę miesięcy, ale nawet w liceum wolałam uczyć się systematycznie i przed sprawdzianem czy maturą tylko powtórzyć, bo wiem, że na szybko i w stresie się nie nauczę i prędzej zapomnę to, co już pamiętam, próbując zakuć na szybko.
OdpowiedzUsuń______________
pisane-atramentem.blogspot.com
Niestety, bez samozaparcia raczej na studiach nie da się uczyć systematycznie. Znajomi, zajęcia, imprezy czy nawet tańce zajmują sporo czasu. W czasie semestru nikt raczej od nas nic nie wymaga i ciężko jest się samemu bez musu, zmobilizować.
UsuńPozdrawiam.
Może nie jestem jeszcze na studiach ale kilka rad na pewno mi się przyda. Studenci mają sesje a technicy kwalifikacje zawodowe :D
OdpowiedzUsuńCiekawe porady! Kiedy wybiorę się na studia z całą pewnością z nich skorzystam ^^ Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńwy-stardoll.blogspot.com
Od października idę na studia i czuję, że te porady mi się przydadzą :D
OdpowiedzUsuńmondayxmorning.blogspot.com
Trafiłaś w samo sedno! Moje sesje wyglądały mniej więcej tak: panika, stres, jeszcze więcej stresu, ksero odwiedzane codziennie i miliony notatek w koło. To co mogę polecić to zaprzyjaźnienie się ze studentami stacjonarnych i niestacjonarnych studiów na tym samym kierunku w zależności w jakim systemie sami jesteśmy, bo zawsze ktoś napisze egzamin wcześniej więc warto zbierać gotowce!
OdpowiedzUsuńZawsze tak było i jest, przynajmniej na moich studiach - stres i panika przed egzaminem. Potem jednak okazuje się, że był o wiele łatwiejszy niż się tego spodziewałam. To również zależy na jaką uczelnię trafimy i jak będziemy się starać np. o stypendium :)
UsuńPozdrawiam
Fajne sposoby ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam :
unnormall.blogspot.com
Niektóre podpunkty trochę przerysowane. Znam masę osób, które praktycznie w ogóle nie ściągają. Studiuję łącznie czwarty rok i tylko raz kserowałem większą partię notatek przed egzaminem. No i mam jeden sposób na sesję - totalna wyjebka. Przez trzy lata (bo pierwszy - najpierwszy rok to była pomyłka) uczyłem się może na jeden egzamin, jedyny, z którym miałem jakiekolwiek problemy i podchodziłem do niego łącznie pięć razy. Reszta wszystko na luzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://kackiller.blogspot.com
No cóż, każdy jest inny. Jedni mają "wygrzane" na egzaminy. Inni się denerwują i przeżywają bo zależy im na stypendium naukowym. Każdy "żyje sesją" na swój sposób :)
UsuńPozdrawiam
A ja stoję przed wyborem i wcale mi się nie uśmiecha zapijać. Raczej będę zabijać adrenaliną i endorfinkami. A do tego sryliardami czynności dnia codziennego.
OdpowiedzUsuńNa mnie działa medytacja - pozwala się wyciszyć, uspokoić nerwy. Mówię sobie, że wszystko to, co powinnam mieć do egzaminu, już zdobyłam, więc tylko sobie te zasoby uporządkować :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka!
[entyraz.wordpress.com]
Czasem odnoszę wrażenie, że w trakcie sesji nie da się nie zwariować ;) A przede mną magisterka!
OdpowiedzUsuńja na szczescie mam juz to dawno za soba! moim sposobem byl redbull :P
OdpowiedzUsuńxoxo
Patinka
www.patinkasworld.com
Fajny post ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie : http://strawberry966.blogspot.com/
Świetny post i na pewno dla wielu osób bardzo przydatny :)
OdpowiedzUsuńMój blog
Fajne porady :)
OdpowiedzUsuńhttp://malwinabeczek.blogspot.com/
Pamiętam, ze kiedyś z koleżanką schowałyśmy ściągi pod rajstopy i siedzący obok nas kolega nie za bardzo mógł się skupić, bo cały czas zerkał na nasze nogi, kiedy to podciągałyśmy spódniczki :D do dziaisj wspominamy to ze śmiechem :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie mam parę zaliczeń i egzaminów w przyszłym tygodniu. Trochę jestem przerażona ze wzgędu na stypendium - nie widzi mi się ciągłe pracowanie to w wakacje, to na studiach. Niby powinnam być zdeterminowana i siedzieć przy książkach, ale jak widać jestem tutaj i czytam posty o studiach. Oczywiście wezmę się do roboty, ale jeszcze nie wiem o której;)
OdpowiedzUsuńhttp://niebotyczna.blogspot.com/
Dobre rady. Mnie czeka kampania wrześniowa, właśnie zakuwam :D
OdpowiedzUsuń